niedziela, 15 grudnia 2013

Rozdział 7:Burzyciel

Sfinks, ruchome piaski, ponure, szare niebo - wszystko to znikło, jakby nigdy nie istniało.
Chłodny, biały marmur pod naszymi nogami tworzył krąg, otoczony niską ławą. Za nią rosły
drzewa, które zawsze, gdy Ked grał, widziałam oczyma duszy - wysokie i majestatyczne, o
wdzięcznych, postrzępionych liściach. Ale muzyka raptownie umilkła.
-Ohyda!
Krzyk rozdarł ciszę. Szczupły starzec o siwej, niemal białej brodzie, zerwał się na równe nogi z
ławy, na której wcześniej siedział. Uniósł trzymaną harfę i prawą ręką gwałtownie przeciągnął po
strunach.
Marmur zadrżał pod naszymi stopami.
-Cofnąć się! - wrzasnął. - Cofnij się, ohydo, albo dosięgnie cię gniew Kręgu!
-Poczekaj! - krzyknął Ked. - Periuszu, posłuchaj, proszę. Zmieniłem się! Nie jestem już taki sam.
Czy mógłbym się tu znaleźć, gdybym się nie zmienił?
Periusz zatrzymał dłoń, gotową już do uderzenia w struny. Ciekawość zaczęła przezwyciężać
gniew i strach, od którego jego twarz aż pobladła.
-Nie myśl, że zdołasz mnie zwyciężyć - powiedział. - Nawet tą... tą wstrętną dysharmonią, którą
niesiesz.
Dysharmonią? Mówił na pewno o Bratniej Duszy, ale nigdy nie słyszałam, by z gitary Keda
dobył się choć jeden nieharmonijny dźwięk. Choćby jeden. Nawet te dziwne, cierpkie niby-akordy
brzmiały zaskakująco poprawnie.
-Wcale nie chcę z tobą walczyć - oznajmił Ked. - Czy przedtem z tobą walczyłem? Czy nie
poszedłem posłusznie na wygnanie, zgodnie z nakazem Starszych?
Starzec wzdrygnął się, po czym przyjął wojowniczą postawę.
-Dlaczego więc wróciłeś? Banicja wciąż obowiązuje. W jaki sposób zdołałeś ominąć Bestię?
-Miałem pomoc. - Wyciągnął dłoń, wskazując na nas. - Pomoc tych pięciu przyjaciółek.
Zaakcentował ostatnie słowo, by mieć pewność, że jego znaczenie dotarło do Periusza.
Pierwszy raz starzec zwrócił uwagę na coś poza Kedem i Bratnią Duszą.
-Pięć dziewcząt... - powiedział. - Ty i pięć dziewcząt... pokonaliście sfinksa?
Ked się uśmiechnął.
-Przypatrz im się bliżej. Mają w sobie coś więcej, niż to widać na pierwszy rzut oka.
Periusz przyglądał się nam, jednej po drugiej. Potem skinął powoli głową.
-Otacza je atmosfera Harmonii - przyznał. - Mogłyby nawet został Muzyczkami, gdyby miały
talent.
-Widzisz? - szepnęłam do Hay Lin. - Mówiłam ci, że jesteśmy dobre.
-Pssst! - Uciszyła mnie, ale się uśmiechnęła.
-Służebnice Harmonii, jesteście na Bardzie mile widziane. Ale nie podoba mi się wasze
towarzystwo!
-Proszę - przerwałam mu pośpiesznie. - Wysłuchaj go. Tak bardzo chce wrócić do domu.
-Banicja obowiązuje - powtórzył, z mniejszym jednak naciskiem niż poprzednio.
-Sfinks mnie przepuścił! - powiedział Ked. - Czy to za mało, by dać mi drugą szansę? Wujku,
proszę!
Wujku? Wujek traktował go w ten sposób?
-Dlaczego chcesz wrócić w miejsce, w którym za nic masz obowiązujące prawa i zwyczaje? -
spytał.
-Nie rozumiesz. Tu... tu jest moje miejsce. Gdzie indziej brakowałoby mi Harmonii. Posłuchaj.
Napisałem piosenkę. Może to cię przekona...
-Nie dotykaj tego! - Periusz jeszcze raz uniósł harfę i trzymał ją przed sobą niczym broń. - jeśli
ośmielisz się tknąć tę ohydną rzecz, to...
-Dobrze, dobrze! - Ked wyciągnął puste dłonie.
-Po prostu zaśpiewaj - zaproponowałam. - Albo nawet tylko powiedz słowa. To chyba wystarczy,
żeby zrozumiał.
Ked powoli wyrecytował tekst piosenki o powrocie do domu. Periusz słuchał, pochyliwszy
głowę. Głos Keda, bez podkładu Bratniej Duszy, brzmiał jak zwykły ludzki głos. Ale smutek,
tęsknota i bezwarunkowa miłość do wszystkiego, co zostawił za sobą... Tylko kamień pozostałby na
to nieczuły. A Periusz, jak się zdawało, miał ludzkie serce.
-Zostańcie tutaj - powiedział. - Zwołam Krąg. To oni muszą podjąć decyzję. Ale ja, mój
siostrzeńcze... ja ci wierzę. Dojrzałeś.
*
Wyglądało na to, że nie wolno nam było wyjść poza obręb platformy z białego marmuru, dopóki
sprawa nie zostanie rozwiązana. A Ked miał zakaz dotykania Bratniej Duszy. Cornelia musiała
zdjąć mu gitarę z pleców i położyć ją bezpośrednio na marmurze. Nie rozumiałam ich lęku.
Wiedziałam, że Bratnia Dusza to niezwykły instrument, ale... Ile szkody może wyrządzić jedna
gitara? Zwłaszcza, jeśli nikt na niej nie grał... To miejsce należało jednak do nich, więc
stosowaliśmy się do ich zasad.
Wokół nas zaczęli się gromadzić ludzie. Pojedynczo lub parami wyłaniali się z lasu i nas
otaczali. Nie tylko Starsi z Kręgu w niebieskich opaskach na włosy i eleganckich szatach, ale także
inni. Młody chłopak, który nieśmiało machał do Keda, gdy myślał, że nikt nie widzi. Mężczyzna w
średnim wieku o przyprószonych siwizną, kasztanowych włosach i szarych oczach, tak podobny do
Keda, że mógł być tylko bliskim krewnym, jego ojcem? Po sposobie, w jaki się do siebie odnosili,
trudno było to stwierdzić, bo w przeciwieństwie do chłopaka, mężczyzna nie uczynił żadnego
ruchu, by pozdrowić Keda. Może banicja na to nie pozwalała.
A potem twarz, którą rozpoznałam w mgnieniu oka, choć nigdy wcześniej jej nie widziałam.
Ciemne włosy, barwy nocy. Piwne oczy. Anya.
Ked mimowolnie postąpił w jej stronę, ale natychmiast się opamiętał. Wbił w nią spragnione
spojrzenie, jakby już nigdy nie chciał spojrzeć na nic innego. A ona tak samo popatrzyła na niego.
Pomyślałam, że tego nie zniosę. Nie zniosę tego, jeśli nie pozwolą mu wrócić do domu. Jak można
być tak okrutnym?
Spojrzałam na Starszych, którzy siedzieli teraz na niskiej ławie wokół Kręgu. Kiedy zaczną
omawiać tę sprawę? Aż do tej chwili nie robili nic poza graniem na instrumentach. Grali pięknie,
ma się rozumieć, ale i tak uważałam, że Ked z gitarą jest od nich lepszy. Kiedy wreszcie przejdą do
rzeczy?
Nagle usłyszałam znajomą melodię – piosenkę o powrocie do domu, ale graną na harfie przez
Periusza. W tym wykonaniu brzmiała jeszcze piękniej, piękniej i smutniej. Ale skąd Periusz
wiedział? Nie pozwolił Kedowi jej zagrać, a chłopak tylko wyrecytował, a nie zaśpiewał słowa. A
jednak była to ta sama melodia, którą słyszałam w półmroku stodoły, grana jedynie z większym
zdecydowaniem. Chyba właśnie wtedy zdałam sobie sprawę, że Starsi już przeszli do rzeczy. W ten
sposób rozpatrywali sprawę. Poprzez muzykę. To miało sens. „Tak naprawdę słyszysz słowo
dopiero wtedy, gdy ktoś je zagra”. Tutaj prawem była muzyka.
Gdy skończyli, słońce wisiało nisko nad horyzontem. Periusz, pełniący najwyraźniej funkcję
prowadzącego obrady Kręgu, powstał.
-Słuchajcie, wszyscy! - zawołał i nawet teraz w jego głosie pobrzmiewała melodia. - Słuchajcie i
weźcie to sobie do serca! Wyrok banicji na Keda Aldassona może zostać uchylony jeśli on sam
zniszczy źródło swojego występku, czyli ohydny instrument, nazywany przez niego Bratnią Duszą!
Po pierwszych słowach Ked zerwał się na równe nogi. Teraz jednak ramiona mu opadły.
Wiedziałam, oczym myśli - bez Bratniej Duszy straci swoją muzykę. Może wrócić na Barda, ale
nigdy nie będzie już muzykiem, przez duże czy przez małe M.
-Co na to odpowiesz, Kedzie Aldassonie?
Przez chwilę wpatrywał się w gitarę z takim żalem, że spodziewałam się odmowy. Ale potem
podniósł wzrok i spojrzał poza Krąg. Napotkał wzrok swojego ojca. A potem Anyi. Zobaczyłam, że
jej wargi się poruszają. Nie wydały żadnego dźwięku, ale nawet ja odczytałam z ich ruchu słowo:
„Proszę”.
Ked powoli skinął głową.
-Przyjmuję wyrok Kręgu - powiedział.
I szybko, jakby nie chciał dać sobie czasu do namysłu, chwycił gitarę za gryf, podniósł ją
wysoko nad głowę i zamierzył się, by roztrzaskać ją o białe, marmurowe podłoże.
Bratnia Dusza się poruszyła.
Widziałam to na własne oczy. Zwinęła mu się w dłoniach i zaczęła się przekształcać. Gryf wił
się i splatał, przemieniając się w czarnego węża. Ked utrzymał go w rękach i próbował uderzyć
gadem o ziemię, ale nagle rozległ się trzepot piór i wąż znowu się zmienił, stając się czarnym
łabędziem. Łabędź uniósł dziób i zaśpiewał. Wydał z siebie przeszywający dźwięk, tak wysoki, że
bardziej go czułam, niż słyszałam. Ked puścił i, wyraźnie przepełniony cierpieniem, przycisnął ręce
do uszu.
-Will! Cornelia! Musimy mu pomóc!
Właściwie nie miałam pojęcia, jak to zrobić. Wiedziałam tylko, że nie możemy zostawić go
samego. „Woda” - pomyślałam. - „Wodo, niech łabędź odpłynie...” Ale nagle ptak zniknął, a na
jego miejscu pojawiła się dziewczyna. Ciemne włosy koralowe wargi, ramiona tak gibkie, jak
wcześniej szyja łabędzia... Wyciągnęła je do Keda, próbując go objąć.
Taranee podniosła ręce, ale Will ją powstrzymała.
-Nie - powiedziała. - Sam sobie musi poradzić.
Gdy to mówiła, Ked odepchnął dziewczynę, na ślepo odwracając się w stronę Anyi.
Dziewczyna zniknęła. Jej miejsce zajął kruczoczarny koń, który stanął dęba nad Kedem. Trafi
go, te kopyta go zabiją...
Cornelia uderzyła dłonią w ziemię i grunt zadrżał nam pod nogami. Koń stracił równowagę i
przewrócił się, ale już gdy upadał, dokonała się kolejna przemiana.
Tym razem oczom wszystkich ukazał się młody chłopak. Bardzo podobny do Keda, ale
ciemniejszy. Pełen dumy. Znacznie zuchwalszy. Trzymał gitarę tak ciemną, że zdawała się
pochłaniać światło. Przyłożył palce do strun i zaczął grać. Nie rozległa się żadna muzyka, ale tam,
gdzie upadły nuty, biały marmur topniał. Świat zaczął się jakby rozpuszczać.
-Uciekajcie! - krzyknął Periusz do zgromadzonych. - Ratuj się, kto może! Uciekajcie przed
Burzycielem, bo zniszczy nas wszystkich!
Serce waliło mi tak mocno, że dosłownie je słyszałam. Teraz zrozumiałam, dlaczego tak bardzo
bali się Bratniej Duszy. Chodziło o moc, tkwiącą w tym czarnym, zakazanym drewnie - moc
obrócenia wszystkiego wniwecz, zburzenia tego, co zostało zbudowane.
Jak Ked mógł w ogóle grać na czymś takim? I tworzyć za pomocą tego czegoś tak piękną
muzykę?
Biały marmur zupełnie zniknął. Pod naszymi stopami zaczęły się pojawiać długie szczeliny
nicości. A Burzyciel szedł wciąż naprzód z okrutnym uśmiechem na swojej bezczelnej twarzy,
będącej katykaturą łagodnych rysów Keda. Starsi próbowali z nim walczyć, ale jego bezgłośne nuty
rozbijały ich instrumenty na strzępy i wciąż upadały, rozbijając harmonię Barda, rozbijając świat.
Cisza była gorsza niż krzyk łabędzia - pożerała cię, wnikała w ciebie, powoli uśmiercała umysł i
serce. Wreszcie człowiek pragnął już tylko jednego: przestać istnieć... Przez chwilę wszystko
wydawało się beznadziejne. Po co w ogóle walczyć? Ręce mi opadły i zrobiłam krok w tył,
wychodząc z Kręgu. Jak można było liczyć na zwycięstwo nad tą... nad tą nicością?
I wtedy, z jakiegoś powodu, przypomniała mi się twarz Fiony, blada i lśniąca od łez, a także jej
ochrypły głos, cichnący, zanikający. I krew we mnie zawrzała,
-Will - powiedziałam. - Myślę, że nie będzie w tym nic złego... Naprawdę myślę, że nie będzie w
tym nic złego, jeśli teraz użyjemy Serca!
-Chyba masz rację - przytaknęła. I w jej dłoni pojawiło się Serce Kondrakaru.
Wokół nas rozlała się perłowa, delikatna jasność. Czułam przy sobie obecność pozostałych
Czarodziejek, tak jakby były częścią mnie. Czułam też moc, moc całej Natury, budzącej się na
nasze wezwanie.
-Pokażmy temu bezczelnemu kawałkowi drewna, że nie tylko on umie się zmieniać - rzuciłam.
Wystarczyło, że o tym pomyślałyśmy.
Odrzuciłyśmy poczucie beznadziei jak piasek, strzepnięty z plażowego ręcznika. Zniknęły nasze
potargane, codzienne ubrania. Kiedy jesteśmy Czarodziejkami w prawdziwej postaci, nabieramy
pewności i mocy. Wszystko staje się silniejsze i ostrzejsze Aha, czy wspomniałam, że świetnie przy
tym wyglądamy?
Zrobiłyśmy to w samą porę. Z Kręgu pozostał już tylko jeden kamień. Gdyby i on padł ofiarą
Burzyciela, bałam się myśleć, co by się stało z Bardem.
-Razem - powiedziała Will. - Teraz!
Nie miałyśmy czasu na omówienie planu czy opracowanie strategii. Po prostu zaatakowałyśmy
go wszystkim, czym dysponowałyśmy: powietrzem, ogniem, ziemią, wodą i energią. Wszystkie siły
przyrody uderzyły w niego jednocześnie, odrzucając go w tył, na samą krawędź Kręgu.
Po prostu wstał, otrząsnął się i znów ruszył naprzód. Spróbowałyśmy jeszcze raz, z dokładnie
tym samym skutkiem.
-Jak go powstrzymać? - odezwała się Cornelia. - Raz za razem idzie naprzód!
-To Burzyciel - zza naszych pleców odezwał się głos Keda. - Nie można go zniszczyć. Trzeba
tworzyć, budować, aby go pokonać.
Tworzyć? Po chwili już wiedziałam.
-Połączmy siły! - krzyknęłam. - Zamknijmy szczeliny. Z powrotem stwórzmy Harmonię.
Czy w ogóle rozumiałam, co mówię?
Tak. Powietrze zatańczyło, obejmując moją wodę. Ziemia powstała, by do nich dołączyć.
Następnie przyskoczył do nich ogień, strzelając iskrami na wszystkie strony. A połączył je lekki
powiew białej energii, pochodzącej od Will. Jedna marmurowa płyta wróciła na swoje miejsce.
Burzyciel otworzył usta i wydał z siebie okropny, bezgłośny krzyk, od którego niemal pękła mi
czaszka. Nie zwróciłam na niego uwagi. Woda. Powietrze. Ziemia. Ogień. Energia. Jeszcze.jedna
płyta...
Płyta po płycie odtworzyłyśmy cały Krąg. Kamień po kamieniu, spychałyśmy Burzyciela w tył.
Aż w końcu pozostała tylko jedna, niewielka szczelina nicości, nad którą przykucną, wciąż
krzycząc na nas ciszą.
Will wyciągnęła Serce.
-Serce Kondrakaru, prowadź nas... - poprosiła cicho.
Wiedziałam, dlaczego. Jeśli zamkniemy ostatnią szczelinę, dokąd uda się Burzyciel? Poszuka
innej szczeliny, w którą mógłby wpełznąć? Innego serca takiego, jak serce Keda, przepełnionego
pragnieniem, gotowego przyjąć każdy, choćby najmroczniejszy sposób na spełnienie marzeń?
W naszych umysłach rozległ się łagodny głos Wyroczni.
Strażniczki. Piękna walka.
-Ale jak ją zakończyć? - spytała Will.
Uczycie się. Stajecie się mądrzejsze. Może pewnego dnia znajdziecie odpowiedź w swoich
własnych sercach. Ale teraz i tu możecie zostawić ją mnie.
Coś wniknęło do tego świata, po czym szybko się cofnęło - i nagle przybrane ciało Burzyciela
zupełnie znikło. Znów na gładkim, marmurowym podłożu leżała tylko rozbita gitara. Wyrocznia
zabrała Burzyciela, by postawić go przed sądem Bractwa. Pomyślałam o tym, co zrobił z Kedem, z
Fioną i z innymi. Miałam nadzieję, że wyrok nie będzie zbyt łagodny.
A wy, Strażniczki... Jesteście gotowe na powrót do domu?
Dom - to brzmiało jak całkiem niezły pomysł. Ale musiałam wiedzieć...
-Chwileczkę - powiedziałam. - Chcę sprawdzić...
Obejrzałam się. Ale Ked mnie nie widział. Rękami obejmował Anyę, a twarz zanurzył w jej
włosach. A sądząc po jej minie, wcale jej nie przeszkadzało, że nie jest Muzykiem.
-W porządku - powiedziałam. - Teraz możemy już wracać.

1 komentarz:

  1. Przeczytałam już kilka rozdziałów i wracam regularnie. Dzięki za wrzutkę. Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń