niedziela, 15 grudnia 2013

Rozdział 1:Bessie

Serce waliło mi jak szalone.
-Nie rufaj fię - powiedziała Hay Lin, trzymając w ustach szpilki. - Chyba ze chcef zakfwawić
fobie koftium. Stój spokojnie!
Łatwo jej mówić. To nie ona miała wyjść na scenę i śpiewać. Musiała tylko walić w bębny.
Przecież to żadna sztuka. Już chciałam powiedzieć jej coś zgryźliwego, by uświadomiła sobie
różnice między moją sytuacją a swoją, ale... powstrzymałam się. Te szpilki na pierwszy rzut oka
wyglądały na dość ostre. A zdenerwowanej Hay Lin mogłaby się omsknąć ręka...
-Który bardziej ci się podoba, ten czy ten? - spytała Will, zaglądając do szatni, którą
wykorzystywałyśmy jako garderobę. Trzymała dwa niebieskie filtry na reflektory. Wydawały mi się
zupełnie identyczne.
-Ten po lewej - odparłam.
Spojrzała na mnie z powątpiewaniem.
-Jesteś pewna? - spytała.
-Nie. Wyglądają zupełnie tak samo.
-Więc dlaczego powiedziałaś, że ten po lewej?
-Chciałaś usłyszeć moją opinię.
Popatrzyła na mnie, jakby miała do czynienia z jakąś wariatką.
-Słuchaj, cokolwiek zrobisz, będzie dobrze - zapewniłam ją. - I dzięki za pomoc.
Will zajmowała się oświetleniem i nagłośnieniem całej imprezy.
-Nie ma za co - powiedziała. Ale gdy wychodziła, jeszcze raz spojrzała na mnie z troską.
W Sheffield Institute przygotowywaliśmy się do Wieczoru Muzycznego. Taką imprezę
organizowano mniej więcej raz w miesiącu. I gdyby chodziło o jakiś inny Wieczór Muzyczny,
byłabym teraz w domu. Może pod prysznicem, zastanawiałabym się leniwie, co na siebie włożyć i
jakie zespoły wystąpią na scenie. Zamiast tego stałam tutaj z żołądkiem zmienionym w drżącą,
lodowatą bryłę. Byłam niemal pewna, że przy moim szczęściu podczas występu zapomnę tekstu
albo zacznę potwornie fałszować. A przy okazji nabawię się zakażenia krwi od szpilki, jeśli Hay
Lin zaraz nie skończy szyć. Kto właściwie wpadł na ten genialny pomysł?
No... szczerze mówiąc - ja.
Pomysł założenia zespołu Nefrytowe Siostry wydawał mi się na początku wspaniały. Kara z
mojej klasy dobrze gra na gitarze. Nie wygląda na gitarowego wirtuoza - to ciemnowłosa, spokojna
dziewczyna, która przypomina raczej uczennicę, której starszy nauczyciel udziela lekcji gry na
fortepianie. Ale kiedy podłączyła starego starcastera swojego brata do wzmacniacza i data czadu,
stało się jasne, że większość chłopaków z różnych zespołów mogłoby się od niej wiele nauczyć. Jej
przyjaciółka Fiona, żwawa dziewczyna o bardzo krótkich i bardzo jasnych włosach - zgłosiła się na
ochotnika do gry na gitarze basowej. Z kolei ja mam całkiem niezły głos i lubię śpiewać. A Hay Lin
nie tylko gra na perkusji, ale ma niezwykłe pomysły i zaprojektowała dla nas odlotowe stroje.
Będziemy się przynajmniej nieźle prezentować na scenie. Oczywiście pod warunkiem, ze spódnica
nie opadnie mi do kolan, bo tylny szew właśnie się spruł. Albo Hay Lin uszyła za ciasną spódnicę,
albo przez kilka ostatnich tygodni trochę utyłam.
Niestety, ta druga możliwość była bardziej prawdopodobna. Dlaczego pizza jest taka pyszna?
No więc, wtedy pomysł wydawał mi się dobry. Zaczęłyśmy wspólne próby i moim zdaniem
miałyśmy fajne brzmienie. Zapisałam nas więc na ten Wieczór Muzyczny. Pomyślałam: „Kto wie?
Może zajmiemy drugie albo trzecie miejsce. Może nawet zdobędziemy Bessie - nagrodę dla
najlepszego zespołu wieczoru”. Chociaż, szczerze mówiąc, przynajmniej jedna grupa, Cobalt Blue,
była od nas trochę lepsza i znacznie bardziej doświadczona.
-No dobra, idziemy - powiedziała Cornelia, dodając odrobinę różu do makijażu Kary, który i tak
wyglądał już doskonale. Pomyślałam, że większość domów mody z otwartymi ramionami
przyjęłaby taką stylistkę jak Cornelia. W sumie, wszystkie moje przyjaciółki spod znaku WI.T.C.H.
bardzo nam pomogły w przygotowaniach. Nefrytowe Siostry i Wieczór Muzyczny nie miały w
końcu nic wspólnego z zadaniami Czarodziejek. Zazwyczaj polegają one na walce z jakimiś
bestiami, które chcą zdobyć władzę nad światem. Oczywiście, bardzo się między sobą różnimy. A
czego byście się spodziewali po czarodziejce ognia, czarodziejce wody, czarodziejce powietrza i
czarodziejce ziemi oraz Will, której żywiołem jest czysta energia? Ale kiedy razem działamy,
tworzymy jednolitą całość. Sądzę, że wpływa to także na nasze codzienne, nie związane z magią
życie..
-Pamiętaj, żeby w trzeciej zwrotce zaśpiewać „lekkie niczym deszcz” - przypomniała mi
nerwowo Taranee. - Nie „lekkie niczym łza”! Zmieniłyśmy to, pamiętasz?
-Tak, tak - odparłam uspokajającym tonem. - Wiem.
Słowa naszej piosenki napisałyśmy wspólnie z Taranee. Nie powiedziałam jej, że zaśpiewanie
„deszcz” zamiast „łza” to moje najmniejsze zmartwienie. Tak naprawdę bałam się, że zapomnę
całego tekstu trzeciej zwrotki.
-Już - oznajmiła Hay Lin, odrywając nitkę. - Powinno wytrzymać.
-Pod warunkiem, że nie będę oddychać - mruknęłam. W tym miesiącu koniec z pizzą!
Hay Lin posłała mi jeden ze swoich jasnych, zaraźliwych uśmiechów. Musiałam uśmiechnąć się
w odpowiedzi. Była w tym dobra.
-Poradzisz sobie - powiedziała.
Dlaczego nie była zdenerwowana? Sprawiała wrażenie, że bawi się jak nigdy w życiu.
I wtedy pomyślałam: „W sumie, czemu nie? W końcu robimy to dla zabawy”. Na scenie
będziemy świetnie wyglądały w tych lśniących zielonych sukienkach i krótkich białych bluzkach
bez rękawów, z maleńkimi zielonymi wisiorkami, które rzucały zielone refleksy Ucisk w żołądku
wydał mi się nagle objawem oczekiwania, a nie przerażenia.
-No dobra, dziewczyny - powiedziałam, poprawiając włosy. - Czas na występ!
Sala była pełna podekscytowanych uczniów, witających się z kolegami. Will stała przy
konsolecie, włączając i wyłączając reflektory. Ostatni raz sprawdzała, czy wszystko działa jak
należy.
-Są chłopaki z Cobalt Blue - powiedziała Fiona. Delikatnie pogładziła swoje blond włosy. - Hej
Will... Matt fajnie dziś wygląda, nie sądzisz?
Matt zawsze fajnie wyglądał - zdaniem Will. A tak naprawdę również zdaniem większości
dziewczyn z naszej klasy.
Will oczywiście się zaczerwieniła.
-Tak, wygląda... w porządku - odparła niezbyt głośno.
Matt przedarł się do nas.
-Powodzenia - powiedział. -I dzięki, że zajęłaś się sprawami technicznymi, Will. Oświetlenie jest
rewelacyjne. - Poklepał ją leciutko po ramieniu. W tej chwili połowa świateł zgasła.
-Ojej - stropił się. - Ja to zrobiłem?
-Nie - odparta Will z rozpaczą w glosie, nerwowo bawiąc się kosmykiem swoich włosów. - Eee...
Chyba muszę sprawdzić bezpieczniki.
Uśmiechnęłam się w duchu. Magiczny żywioł Will to energia. Dzięki temu świetnie sobie radzi z
zagadnieniami technicznymi, ale z drugiej strony obwody elektryczne są dość wrażliwe na jej
zmiany nastroju.
Naprawa oświetlenia zajęła jej zaledwie kilka minut. Potem na scenę wkroczyła dyrektorka
naszej szkoły, pani Bocser.
-Witajcie - zagrzmiała, stojąc trochę za blisko mikrofonu. - Witajcie, moi drodzy! Wieczory
Muzyczne to chluba Sheffield Institute. Z prawdziwą przyjemnością słucham tych utalentowanych i
oddanych swojej pasji młodych muzyków. Dzisiaj jednak emocje będą większe niż zwykle. Dla
wszystkich zespołów mam niespodziankę. Dzisiejsi zwycięzcy nie tylko zdobędą Bessie, ale
wystąpią też w Starlet Express!
Starlet Express! Moja dłoń powędrowała do otwartych ze zdumienia ust i w ostatniej chwili
powstrzymałam się przed rozmazaniem sobie makijażu. Starlet Express! Telewizja, sława,
kontrakty płytowe... W całej sali rozległy się podniecone głosy.
-O, raju! - westchnęła Fiona. - Musimy wygrać! Musimy!
Raz w roku stacja telewizyjna z Heatherfield nadawała program poświęcony młodym talentom.
Pierwszą nagrodą był kontrakt płytowy. Ale nawet sam występ... Och, jak bardzo pragnęłam,
żebyśmy wygrały!
-W życiu nie pokonamy Cobalt Blue - jęknęła Kara z rezygnacją. - Są po prostu za dobrzy!
-A my to co? - odparłam. - Szmira? Amatorki bez słuchu? Przynajmniej jesteśmy od nich
ładniejsze. Pokonamy ich. Zobaczysz.
Pani Bocser zapowiedziała pierwszy zespół - trzech chłopców, którzy wybrali sobie nazwę
Gwiezdne Ciacho. Swój występ nazywali „hołdem" dla ulubionego zespołu - Kosmiczny Dżem.
Uznałam, że „plagiat” to właściwsze określenie. I to dość marny plagiat. Potem na scenie pojawiła
się dziewczyna z piątej klasy. Śpiewała cichą piosenkę tylko przy akompaniamencie fortepianu.
Była dobra, ale stwierdziłam, że możemy z nią wygrać.
A po niej na scenę wyszli chłopcy z Cobalt Blue.
„O, nie - pomyślałam, zupełnie jak Kara. - Nigdy ich nie pokonamy”. Ludzie klaskali i tańczyli.
Głos Matta był miękki jak aksamit, a w szybkich fragmentach stawał się twardy i lekko chropawy.
Zespół grał ze sobą od dłuższego czasu i to było słychać. Muzycy byli doskonale zgrani i gładko za
sobą nadążali. A występowanie najwyraźniej sprawiało im przyjemność.
Kiedy skończyli, z gardeł uczniów dobyło się pełne uznania wycie. Nie było wątpliwości, kto
powinien otrzymać Bessie. W tym roku już cztery razy zdobywali tę nagrodę i ciągle robili postępy.
Zgadnijcie, kto miał wyjść na scenę zaraz po nich?
-A teraz powitajcie nowy zespół. Przed wami Kara, Fiona, Irma i Hay Lin, czyli Nefrytowe
Siostry!
Publiczność zaklaskała uprzejmie.
-Fajne kostiumy! - krzyknął ktoś z tyłu.
Pomyślałam jednak, że wygląd to za mało. Nawet dobre brzmienie nie wystarczy. Jeśli miałyśmy
pokonać Cobalt Blue, potrzebowałyśmy czegoś ekstra...
Na szczęście miałyśmy w zespole czarodziejkę. A właściwie dwie, ale nie miałam pewności, czy
Hay Lin zgodziłaby się na to, co zamierzałam zrobić. Nieważne. Przy odrobinie szczęścia nikt
nawet nie zauważy... w końcu nie chciałam wywołać w sali potopu ani dokonać niczego równie
efektownego. Chciałam tylko sobie czegoś zażyczyć. Do tego bardzo delikatnie...
Kara-zagrała na gitarze łagodny wstęp. Da-da-di-da daa... Fiona dołączyła bas. Po dwóch
kolejnych taktach weszła Hay Lin, nadając muzyce mocny, pulsujący rytm.
„Dobra - powiedziałam sobie w duchu. - Twoja kolej... twoja kolej na odrobinę muzycznej
magii...”.
Zamknęłam oczy, otworzyłam usta, zaśpiewałam... i pomyślałam życzenie.
Lekcje się skończyły, weekend się zaczyna
Jestem taka sama
Jak każda dziewczyna
Wcale nie sądziłam
Że tak się poczuję
I teraz już tęsknię
I teraz żałuję...
Szybkie ra-ta-taa-raa-ta-ta-ta-ta Hay Lin na bębnach, po czym Kara i Fiona dołączyły do mnie w
chórku.
Ou-o, samotne soboty
Ou-o, okrutne niedziele
Ou-o, usycham z tęsknoty
Do szkoły
Chcę wrócić do szkoły...
Czy to działało? Czy podobałyśmy się widzom? Niektórzy kiwali się w rytm muzyki, inni
pstrykali palcami i nucili melodię. Działało!
Pora na solówkę Kary. Przynajmniej przez chwilę nie musiałam się martwić, że zapomnę słów i
mogłam się jeszcze bardziej skupić na życzeniu, by podobać się publiczności.
Kiedy Kara zaprezentowała niezwykle błyskotliwy riff rozległy się pierwsze brawa i okrzyki.
Znów kolej na mnie:
Chwile chcę wydłużyć, lecz krótki jest czas
Który jak wspomnienia ciągle goni nas
Lekkie niczym łza powracają sny
A w nich każdej nocy pojawiasz się ty
Ou-o, samotne soboty
Ou-o, okrutne niedziele
Gdzie jesteś, mój złoty...
Do szkoły
Chcę wrócić do szkoły...
Kara żałośnie przeciągnęła ostatnią nutę, a Hay Lin zakończyła utwór mocnym uderzeniem w
talerze. Tłum zgotował nam owację.
To nie była taka sobie zwykła owacja. Uczniowie klaskali, krzyczeli i tupali. Podobałyśmy się.
Naprawdę im się podobałyśmy!
Pochwyciłam spojrzenie Kary. Wydawała się oszołomiona i ogromnie szczęśliwa. Hay Lin,
oczywiście, uśmiechała się jak małe, wesołe słoneczko. Fiona mnie uściskała. Za kulisami
dostrzegłam Cornelię, klaszczącą uniesionymi nad głową dłońmi, oraz Taranee, która nie mogła się
powstrzymać od podskakiwania z radości. Byłam szczęśliwa!
-Proszę, proszę - pani Bocser aż pokraśniała z zadowolenia. - Proszę, proszę. Co za debiut.
Wielkie brawa dla Nefrytowych Sióstr!
Te słowa nie miały większego znaczenia - większość widzów i tak klaskała już z całej siły. Jury
nie potrzebowało wiele czasu na podjęcie decyzji.
-Za wspaniałą piosenkę i wybitny występ nagrodę otrzymują Nefrytowe Siostry!
-Udało się - szepnęła Fiona z lekką nieśmiałością w głosie. - Naprawdę się udało.
Kara odebrała nagrodę. Uścisnęłam Hay Lin tak mocno, że niemal uniosłam ją nad ziemię. A
publiczność wciąż wiwatowała na naszą cześć. Było wspaniale. Oszałamiająco, ciepło, cudownie.
Chciałam to powtórzyć. Jutro. Nie, teraz!
Wtedy pomyślałam, że przecież to powtórzymy. W Starlet Express!
I to było jeszcze lepsze.
*
Mnóstwo ludzi podchodziło, by poklepać nas po plecach i cieszyć się naszym sukcesem.
Powietrze było gęste od tekstów typu „Wiedziałem, że wam się uda” czy „Wypadłyście super”.
Nawet Matt i pozostali członkowie Cobalt Blue przyszli nam pogratulować, co po namyśle
uznałam za bardzo mity gest.
-Wygrałyście! - powiedziała Taranee ze skrywanym zdumieniem wgtosie. - Nasza piosenka
wygrała!
-Tak - przyznałam ze śmiechem.
-Ale zaśpiewałaś „lekkie niczym łza”.
-Tak, wiem... - Ale tak naprawdę nie miałam czego żałować, jeśli chodzi o ten występ.
-Świetnie się prezentowałyście - stwierdziła Cornelia. - Poszło wam znacznie lepiej niż na
próbie!
-Mhm. No, wiesz. Koncert przed prawdziwą publicznością i takie tam.
Fiona otworzyła dużą butelkę coli, którą nalewała teraz do papierowych kubków.
-Will! - zawołałam, dostrzegając ją w oddali. - Chodź, napij się coli!
Podniosła wzrok. W ręce trzymała zwój kabli.
-Nie teraz - odparła nieco szorstkim tonem.
-Daj spokój! Zostaw to. Później ci pomożemy!
Powoli się wyprostowała. Popatrzyła na mnie. W jej spojrzeniu było coś, co trochę stłumiło moją
radość.
-Nie wiem, czy mamy co świętować - powiedziała cicho i pochyliła się nad kablami.
Bardzo mnie to zabolało, jak uderzenie w brzuch.
-O co ci chodzi?
-Wiesz, o co.
Najgorsze, że rzeczywiście dobrze wiedziałam, o czym mowa. Ale udawałam, że jest inaczej.
-Nie, szczerze mówiąc, nie wiem.
-Uważasz, że wygrał ten zespół, który powinien? - spytała na tyle cicho, że słyszałam ją tylko ja.
-Dobrze wypadłyśmy!
Skinęła głową.
-Lepiej niż po południu - przyznała. - Ale czy lepiej niż Cobalci? Nie sądzę.
Straciłam panowanie nad sobą.
-Tylko dlatego, że kochasz Matta...
-Wcale nie kocham Matta! - odparła, a policzki jej płonęły. - To nie ma z nim nic wspólnego!
-Właśnie, że ma!
-Nie. Chodzi o uczciwość. Używanie magii to oszustwo. A jeśli musisz oszukiwać, żeby wygrać,
to tak, jakbyś wcale nie wygrała.
Miałam ochotę się rozpłakać. Przed chwilą świat leżał u moich stóp. A teraz Will wszystko
zepsuła. Przez nią poczułam się podle.
-Niezła z ciebie przyjaciółka - syknęłam.
Zacisnęła szczęki, robiąc upartą minę.
-Czasami tylko przyjaciółki mówią ci prawdę – powiedziała.
Will rzuciła zwój kabli za siebie i odeszła.
Hay Lin widziała, jak rozmawiamy, ale nie słyszała ani słowa.
-Co jest grane? - spytała. - Dlaczego Will wychodzi?
-Miała... coś do roboty - odparłam, nie patrząc jej w oczy. - Chodź, wracamy na zabawę.
Nie istniał żaden powód, dla którego miałabym zepsuć ją także Hay Lin. Ale uściski, całusy i
komplementy cieszyły mnie już mniej. Z winy Will. Dlaczego musiała mieć takiego hopla na
punkcie Sprawiedliwości przez duże S? Po co w ogóle być czarodziejką, jeśli od czasu do czasu nie
można użyć magii?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz