Will wyjęła Serce Kondrakaru, które zamigotało im przed oczami. Cała piątka czuła na barkach
ciężar odpowiedzialności. Przez chwilę stały w milczenie. Każda przygotowywała się do podróży
do Kondrakaru na spotkanie z Wyrocznią. Will podniosła wzrok i powiedziała do przyjaciółek:
-Taranee - ogień, Cornelia - ziemia, Hay Lii powietrze, Irma - woda!
Po chwili stały już pośrodku dużej komnaty z posadzką w szachownicę. Ich ciała wydłużyły się i
zmieniły kształty, stały się smuklejsze. Dziewczyny przybrały postać Strażniczek! Znajoma siła
wypełniła całe ciało Taranee. Hay Lin zamachała skrzydełkami i z czystej radości oderwała się od
posadzki.
-To wspaniałe - szepnęła. - Już prawie zapomniałam, jak to jest!
Komnata, w której się znajdowały, była nadzwyczaj wysoka. Daleko w górze widać było szklany
dach. W pmieszczeniu panowała jasność, a z drugiej strony rozległej posadzki, spod drzwi,
dobiegała cichutka muzyka.
Dziewczyny wiele razy bywały już w Kondrakarze, ale nie poznawały komnaty. Stały
niezdecydowane, nie wiedząc, w którą stronę iść.
Witajcie, Strażniczki!
Glos zdawał się dobiegać ze wszystkich stron jednocześnie. Irma odwróciła się. Hay Lin
spojrzała górę, a Cornelia skierowała wzrok na odległe drzwi. Taranee patrzyła prosto przed siebie i
nagle go zobaczyła. Wyrocznia! Siedział na małej poduszce, która wydawała się unosić nad
podłogą. Był blisko, jednak zarazem daleko. Jego kształt zdawał się rozmyty, a jednocześnie
wyraźny. Przejrzysty, lecz pełen barw.
Mam dla ciebie specjalne zadanie, Strażniczko Ognia!
Głos był mocny, choć zarazem cichy niczym szept, rozlegal się w powietrzu i w głowie Taranee.
Próbowała się skupić, ale nie potrafiła. Przekaz Wyroczni wnikał do jej umysłu bez oporu.
Posłuchaj:
Muskana to kraina żyznych pól i gęstych lasów. Od początku czasu ludzie żyli tam w pokoju i w
zdrowiu. Od dawna rządziła tam bardzo mądra królowa i były dobre rządy. Najpilniej strzeżona
tajemnica Muska to Ogień Wizji. W nim królowa widziała przyszłość i dzięki temu zapobiegała
klęskom głodu, niszczeniu zbiorów i atakom obcych wojsk.
-We śnie słyszałam wiersz... - szepnęła Taranee. W obecności Wyroczni odczuwała nieśmiałość i
sama nie wiedziała, jak mogła mu przerwać. On jednak uśmiechnął się łagodnie i przechylił głowę
w bok. To ją ośmieliło, by mówić dalej. Z bijącym sercem stwierdziła, że w jej głowie pojawiła się
druga strofka:
Ten niebieski ogień ma niezwykłą moc,
Bo w jego płomieniu przyszły widać los.
Odważny, kto spojrzy w to niebieskie tło,
Bo w środku ujrzy i dobro, i zło.
Lecz ogień przygaśnie i nadejdzie dzień,
gdy czas się zatrzyma i nastanie cień.
Czarodziejko Ognia, przybądź między nas,
Roznieć znowu płomień, niech popłynie czas.
Mędrzec pokiwał głową. Tak właśnie było. Ogień Wizji był słaby i migotał. Już niemal zupełnie
zgasł! Taranee, Strażniczka Ognia, była potrzebna w Muskarii. Kraj pogrążył się w chaosie. Nikt
nie dbał o przyszłość. Nikt niczego nie planował. Gdy myślano o przyszłości, było zupełnie tak,
jakby czas się zatrzymał.
Przez pewien czas życie wydawało się cudowne, niech, śpiew, taniec i radość. Ale to pozorny
stan, bo kraj znajduje się na krawędzi upadku. Nikt nie sieje ani zbiera. Nikt nie robi zapasów na
zimę. Nikt nie buduje domów ani nie dba o drogi. Nikt nie strzeże granic...
A potem Wyrocznia zniknął. Pozwolił, by Czarodziejki zajęły się zadaniem. Teraz musiały radzić
sobie same.
-Muskaria - szepnęła Taranee, aby lepiej utrwalić sobie tę nazwę. - Gdziekolwiek to jest, tam
właśnie zmierzamy. I tam jest ten ważny ogień. Ogień, który mam znowu rozniecić... Ogień Wizji.
ciężar odpowiedzialności. Przez chwilę stały w milczenie. Każda przygotowywała się do podróży
do Kondrakaru na spotkanie z Wyrocznią. Will podniosła wzrok i powiedziała do przyjaciółek:
-Taranee - ogień, Cornelia - ziemia, Hay Lii powietrze, Irma - woda!
Po chwili stały już pośrodku dużej komnaty z posadzką w szachownicę. Ich ciała wydłużyły się i
zmieniły kształty, stały się smuklejsze. Dziewczyny przybrały postać Strażniczek! Znajoma siła
wypełniła całe ciało Taranee. Hay Lin zamachała skrzydełkami i z czystej radości oderwała się od
posadzki.
-To wspaniałe - szepnęła. - Już prawie zapomniałam, jak to jest!
Komnata, w której się znajdowały, była nadzwyczaj wysoka. Daleko w górze widać było szklany
dach. W pmieszczeniu panowała jasność, a z drugiej strony rozległej posadzki, spod drzwi,
dobiegała cichutka muzyka.
Dziewczyny wiele razy bywały już w Kondrakarze, ale nie poznawały komnaty. Stały
niezdecydowane, nie wiedząc, w którą stronę iść.
Witajcie, Strażniczki!
Glos zdawał się dobiegać ze wszystkich stron jednocześnie. Irma odwróciła się. Hay Lin
spojrzała górę, a Cornelia skierowała wzrok na odległe drzwi. Taranee patrzyła prosto przed siebie i
nagle go zobaczyła. Wyrocznia! Siedział na małej poduszce, która wydawała się unosić nad
podłogą. Był blisko, jednak zarazem daleko. Jego kształt zdawał się rozmyty, a jednocześnie
wyraźny. Przejrzysty, lecz pełen barw.
Mam dla ciebie specjalne zadanie, Strażniczko Ognia!
Głos był mocny, choć zarazem cichy niczym szept, rozlegal się w powietrzu i w głowie Taranee.
Próbowała się skupić, ale nie potrafiła. Przekaz Wyroczni wnikał do jej umysłu bez oporu.
Posłuchaj:
Muskana to kraina żyznych pól i gęstych lasów. Od początku czasu ludzie żyli tam w pokoju i w
zdrowiu. Od dawna rządziła tam bardzo mądra królowa i były dobre rządy. Najpilniej strzeżona
tajemnica Muska to Ogień Wizji. W nim królowa widziała przyszłość i dzięki temu zapobiegała
klęskom głodu, niszczeniu zbiorów i atakom obcych wojsk.
-We śnie słyszałam wiersz... - szepnęła Taranee. W obecności Wyroczni odczuwała nieśmiałość i
sama nie wiedziała, jak mogła mu przerwać. On jednak uśmiechnął się łagodnie i przechylił głowę
w bok. To ją ośmieliło, by mówić dalej. Z bijącym sercem stwierdziła, że w jej głowie pojawiła się
druga strofka:
Ten niebieski ogień ma niezwykłą moc,
Bo w jego płomieniu przyszły widać los.
Odważny, kto spojrzy w to niebieskie tło,
Bo w środku ujrzy i dobro, i zło.
Lecz ogień przygaśnie i nadejdzie dzień,
gdy czas się zatrzyma i nastanie cień.
Czarodziejko Ognia, przybądź między nas,
Roznieć znowu płomień, niech popłynie czas.
Mędrzec pokiwał głową. Tak właśnie było. Ogień Wizji był słaby i migotał. Już niemal zupełnie
zgasł! Taranee, Strażniczka Ognia, była potrzebna w Muskarii. Kraj pogrążył się w chaosie. Nikt
nie dbał o przyszłość. Nikt niczego nie planował. Gdy myślano o przyszłości, było zupełnie tak,
jakby czas się zatrzymał.
Przez pewien czas życie wydawało się cudowne, niech, śpiew, taniec i radość. Ale to pozorny
stan, bo kraj znajduje się na krawędzi upadku. Nikt nie sieje ani zbiera. Nikt nie robi zapasów na
zimę. Nikt nie buduje domów ani nie dba o drogi. Nikt nie strzeże granic...
A potem Wyrocznia zniknął. Pozwolił, by Czarodziejki zajęły się zadaniem. Teraz musiały radzić
sobie same.
-Muskaria - szepnęła Taranee, aby lepiej utrwalić sobie tę nazwę. - Gdziekolwiek to jest, tam
właśnie zmierzamy. I tam jest ten ważny ogień. Ogień, który mam znowu rozniecić... Ogień Wizji.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz