poniedziałek, 7 lipca 2014

Rozdział 16:Milczenie

Czas, przez który Taranee patrzyła w Ogień Wizji, wydawał jej się długi i pełen zdarzeń. Ale dla
Will, Comelii, Hay Lin i Irmy była to tylko krótka chwila. Wszystkie patrzyły na przyjaciółkę i
czekały. Co widziała? A jeśli zobaczyła coś strasznego? Może ujrzała przyszłość każdej z nich?
Dzięki wysiłkom Taranee ogień stał się duży i jasny. Czekała jeszcze przez chwilę, by upewnić
się, że płonie. Cudownie było widzieć, a zarazem czuć jego siłę! Taranee wcześniej nigdy nie czuła
takiego skupienia i jasności umysłu. „Ten niebieski ogień ma niezwykłą moc”. Z pewnością
sprawiał, że myśli stawały się klarowne i wyraziste.
Jednak nagle zaczęło się dziać coś złego - płomień zamigotał i osłabł! Taranee uniosła dłoń,
znów podsycając go mocą ognia. Coś było jednakże nie w porządku. Ogień Wizji znów zmalał
pomimo wysiłków Czarodziejki.
Nagle z dołu dobiegł silny głos.
-No, proszę. Czy to nie moje małe laureatki? A co tu robicie, w środku lasu?
Taranee odwróciła się raptownie i potknęła o własne nogi. U stóp wieży stała nadworna
pieśniarka! Wysoka i potężna, z tym samym olśniewającym uśmiechem, który malował się na jej
twarzy w Ogniu Wizji przed transformacją. Za nią stali dwaj ubrani na szaro strażnicy.
-Domyślam się, że ogień też miał dziś gości?
Kobieta podniosła wzrok na Taranee i uniosła palec w geście ostrzeżenia.
-Co zobaczyłaś w płomieniu, moja mała? Hę? Ośmielisz się mi powiedzieć?
Taranee próbowała odpowiedzieć, ale język nie był jej posłuszny i stanął jej kołkiem w ustach.
Patrzyła w dół na elegancką śpiewaczkę, ale z jej ust nie wydobyło się ani jedno słowo.
-Jeśli boisz się powiedzieć, to może zgadnę? Twoje przyjaciółki też są takie ciekawskie...
Taranee usiłowała odzyskać panowanie nad swoim językiem, ten jednak był sztywny i twardy
niczym język papugi. Jak kawałek gumy naciskający od spodu na podniebienie, zmuszając ją do
oddychania przez nos.
-Przypuszczam, że ujrzałaś przyszłość swoich przyjaciółek - powiedziała cicho pieśniarka. - I nie
masz odwagi powiedzieć...
Taranee pokręciła głową, ale pozostałe dziewczyny patrzyły tylko na pieśniarkę.
Krwistoczerwonym paznokciem wskazała Will i dalej mówiła do Taranee, nawet na nią nie patrząc.
-Teraz boisz się powiedzieć, że widziałaś swoją przyjaciółkę starą i zgorzkniałą. Samotną, po
trzech rozwodach i bezdzietną. Załamaną i przerażoną. Zapomnianą przez wszystkich w jakimś
domu starców, w towarzystwie starego wyliniałego kota.
Taranee znowu pokręciła głową i ze wszystkich sił próbowała krzyknąć, że to nieprawda.
Pieśniarka jest oszustką i nie należy jej słuchać. Zobaczyła jednak, że Will odwraca wzrok smutna i
wstrząśnięta.
Potem kobieta wskazała Irmę.
-Widziałaś też żałosne życie swojej drugiej przyjaciółki - ciągnęła bezlitośnie. - Jak
przypochlebiała się sławnym ludziom i marzyła o tym, by zostać gwiazdą. Robiła wszystko, żeby
dostać małą rólkę w filmie, a traciła jedną pracę za drugą. W końcu została bez domu i zamieszkała
na ulicy. Widziałaś to?
Taranee jeszcze raz pokręciła głową. Próbowała spojrzeć innym dziewczynom w oczy, one
jednak słuchały budzących grozę opowieści nadwornej pieśniarki. Próbowała przekazać im swoje
myśli, te jednak wracały do niej niczym odbite od gumowej ściany.
Padały kolejne słowa, jedno kłamstwo za drugie Hay Lin miała przejąć restaurację i pracować
całymi dniami, aż zostanie drobną zasuszoną staruszką. Cornelia miała stracić włosy i stać się
bardzo pomarszczona, chuda i brzydka.
To były same kłamstwa, ale jak im o tym powiedzieć? Wszystkie były wstrząśnięte, jakby ktoś
uderzył je pięścią w brzuch. Słuchały pieśniarki, chłonąc każde jej słowo jak najświętszą prawdę.
Taranee z rozpaczą spoglądała na przyjaciółki. One jednak odwracały wzrok.
„Naprawdę w to wierzą - pomyślała. - Jak mogą wierzyć tej okropnej kobiecie?”.
Obejrzała się za siebie. Ogień Wizji znowu był mały i migotliwy. Nic dziwnego, że dziewczyny
dały się podejść. Nadworna pieśniarka była sprytna i silna. Wiedziała, jak wykorzystać sytuację, by
wprowadzić podziały w grupie. Może czuła, że nie zdoła się przeciwstawić ich połączonej mocy.
I teraz znowu pieśniarka kontrolowała Ogień Wizji. Will, Hay Lin, Comelia i Irma miały zupełny
mętlik w głowach. Tylko Taranee, Strażniczka Ognia, zachowała jasność umysłu, ale chytra
śpiewaczka zasiała niezgodę między przyjaciółkami i sprawiła, że Taranee stała się niema.
*
Pięć dziewczyn było oszołomionych. Każda zatopiła się we własnych myślach. W tym stanie nie
mogło być mowy o wspólnej połączonej mocy W.I.T.C.H. Nadworna pieśniarka mówiła dalej
cichym, ale dobitnym głosem. Później żadna z nich nie pamiętała jej słów, które sprawiły, że poszły
za kobietą.
Jak w transie Czarodziejki podążały za nią przez las. Jeden po drugim dołączali do nich ludzie w
białych ubraniach. Na początku była ich garstka, a potem coraz więcej i więcej. W końcu
Strażniczki zostały całkowicie otoczone przez Brygadę Uśmiechu. Właśnie wtedy Will ocknęła się i
wpadła w przerażenie. Było już jednak za późno. Otoczyły je setki uśmiechniętych mężczyzn i
kobiet. Musiały iść, nie było innego wyjścia.
Później Czarodziejki pamiętały ten marsz niczym mglisty sen. Nie wiedziały, kiedy przeszły
przez las i dotarły do mostu linowego. Wisiał nad Czarnym Wąwozem na mocnych linach. Brygada
Uśmiechu przypominała teraz sznur pereł rozciągający się od jednego brzegu do drugiego, a między
jej członkami podążały Czarodziejki.
Pośrodku mostu nagle pojawiła się papuga. Nikt nie zauważył, kiedy zniknęła, teraz jednak
przyfrunęła z dużą prędkością i zaatakowała nadworną pieśniarkę. Strażnicy w szarych strojach
próbowali ją odegrać ona jednak raz po raz wracała.
Za mostem ruszyli inną, krótszą drogą do zamku Prowadziła przez las, a w kilku miejscach przez
wykute w skale tunele. Taranee miała wrażenie, że Niedźwiedzia Grota leży gdzieś na wschód od
nich. Tej ścieżki nie było mapie - co do tego miała pewność.
*
W pobliżu zamku podeszło do nich więcej Brygad Uśmiechu. Ich członkowie stali wyprostowani
z nieodłącznymi uśmiechami na twarzach. Nadworna pieśniarka powiedziała, że to parada
powitalna na ich cześć. Ze dziewczęta zostaną w zamku przyjęte jak goście.
-Jesteśmy tu szczęśliwi! Wszyscy się cieszą! I wy też jesteście mile widziane. Na początek
pokażę wam królewski skarbiec. Chcecie go zobaczyć, co? Może król ma coś dla was? Jakąś
biżuterię? Chodźcie, zobaczymy.
Pieśniarka mówiła łagodnym głosem, jakby miała do czynienia z dwuletnimi dziećmi.
Poprowadziła je wokół zamku do otwartej bramy. Taranee chciała zaprotestować. Brama nie
wyglądała zachęcająco - ziała za nią czarna dziura wiodąca do podziemi pod budowlą. Ale jej język
był większy niż kiedykolwiek. Zajmował całe wnętrze jej ust i mogła oddychać tylko przez nos.
-Wejdźcie do skarbca, moje drogie - powiedziała kobieta łagodnym głosem.
Jednak gdy opadła krata, ten głos stał się zimny jak lód.
-Dobra! Założyć podwójne rygle i postawić pięćdziesięciu strażników!
Zobaczyły, że promienny uśmiech na jej twarzy przemienia się w straszliwy grymas. A potem
zniknęła. W panujących w lochu ciemnościach rozległ się śpiew. Ostry, stalowy glos zaintonował
arię. Śpiew wypełnił całą zatęchłą piwnicę, odbijając się echem od kamiennych ścian. Pieśń stawała
się coraz cichsza, w miarę jak śpiewaczka oddalała się, aż w końcu zapadła niesamowita cisza.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz