poniedziałek, 7 lipca 2014

Rozdział 15: Ogień wieży

Taranee wzięła głęboki oddech i zaczęła ostrożnie wspinać się po schodach na zewnątrz wieży.
Czarny kamień był ciepły i gładki w dotyku. Stopnie wystawały ze ściany tylko odrobinę, ale
wchodzenie po nich okazało się łatwiejsze, niż się spodziewała.
I w końcu go zobaczyła: Ogień Wizji! Na dachu niewielkiej wieży znajdowała się czarna misa o
średnicy mniej więcej jednego metra. Pośrodku migotał słabiutki niebieski płomyk. Przez chwilę
wydawało się, że zgasł, ale potem zajaśniał znowu. Nie był większy niż paznokieć małego palca
Taranee.
-Jest - powiedziała Taranee.
Spojrzała w dół i zobaczyła oczy pozostałych dziewczyn. Will patrzyła na Cornelię, Comelia na
Irmę, Irma zaś na Hay Lin. Właśnie do nich dotarło, że pozostało jeszcze najtrudniejsze: Taranee
musiała spojrzeć w ogień. Wiedziały, że Ogień Wizji ukazuje przyszłość. I dopiero teraz
uświadomiły sobie, że patrzenie weń wymaga wielkiej odwagi.
Postanowiły stanąć za plecami Taranee, by czuła ich wsparcie i ich siłę. Opadła na kolana i
rąbkiem bluzki przetarła okulary, po czym pochyliła się nad płomieniem.
Ostrożnie wzniosła dłonie i pozwoliła, by popłynął z nich ogień. Bardzo uważała, by nie zgasić
przy tym niebieskiego płomienia. Ten jednak zabłysnął jaśniej i urósł. Taranee wypuściła z dłoni
więcej ognia. A potem jeszcze więcej. I jeszcze. Ogień Wizji powoli nabierał mocy. Na początku
był niebieski, później pojawiły się w nim błękit i biel.
Taranee nigdy nie widziała takiego ognia. Nie było w nim ani odrobiny żółtego koloru. Wokół
niebieskiego środka płomień był biały. Wpatrywała się w ten niebieski środek, zupełnie urzeczona.
Na początku widziała tylko niebieską barwę. Potem w ogniu pojawił się cień, a obraz stawał się
stopniowo coraz wyraźniejszy. Jakby wyłaniał się z mgły albo z kłębów dymu. W końcu jednak był
ostry. Wyglądało to jak niemy film wyświetlany wewnątrz płomienia. Całość trwała krótko,
najwyżej minutę, Taranee jednak zapamiętała to jak trzygodzinny film.
Ujrzała mężczyznę we wspaniałym stroju. Kiedy się obrócił, okazało się, że to król Muskarii. Na
głowie miał koronę, a na jego twarzy jak zwykle malował się beztroski uśmiech. Siedział na pięknie
rzeźbionym tronie. Potem pojawiła się inna postać. Była to nadworna pieśniarka! Błysnęła
oślepiającym uśmiechem i wzięła olęboki wdech, od którego jej biust wydał się jeszcze większy.
Nic nie było słychać, ale Taranee wiedziała, że kobieta śpiewa.
Król uśmiechał się i słuchał z głową przechyloną w bok. Patrzył prosto na Taranee, nie widział
więc, co się dzieje za nim. Śpiewając, pieśniarka zmieniła się! Stała się większa, jej twarz się
wykrzywiła, zaś oczy zamieniły w wąskie szparki. Olśniewający uśmiech stopniowo przekształcił
się w pełny nienawiści grymas. Uniosła ręce z pomalowanymi na czerwono paznokciami, które po
chwili wyglądały już jak szpony sięgające z tyłu do szyi króla. Taranee natychmiast zrozumiała, że
to właśnie ta kobieta odpowiada za zmiany w Muskarii! Właściwie jej to nie zaskoczyło. Od
początku nie lubiła nadwornej pieśniarki. Pamiętała arię wwiercającą jej się do mózgu.
Przyszło dwóch strażników w szarych strojach. Z uśmiechem pokłonili się królowi, który wciąż
się nie odwracał. Ufał swojej nadwornej pieśniarce. Nadal dawał się oszukiwać. Taranee chciała
krzyknąć, żeby uważał! Z jej ust jednakże nie wydobył się żaden dźwięk.
Także ze strażnikami coś zaczęło się dziać. Stali się dużo chudsi, a ich ciała się wyciągnęły.
Twarze zmieniły kształt niczym gumowe maski. W miejsce uśmiechniętych ust pojawiły się
wyszczerzone wilcze pyski. Urosły im uszy. Wszystko stało się bardzo szybko - w jednej chwili

strażnicy zmienili się w dwa wilczury o zaślinionych szczękach. Oczywiście Taranee je rozpoznała
- były to te same psy, które spotkały z Will nocą w zamku.
Wstrząśnięty król patrzył na swoich przekształconych strażników. Obrócił się i stanął oko w oko
ze swoją nadworną pieśniarką. Blady jak płótno, roztrzęsiony, wyglądał, jak gdyby chciał o coś
spytać. Pieśniarka roześmiała się, wyciągnęła swoje szpony i strąciła nimi koronę z głowy władcy.
Wilczury złapały go zębami za ubranie i zaczęły ciągnąć. Wkrótce z pięknego królewskiego
płaszcza zostały jedynie strzępy. W ciągu jednej chwili stracił piękny strój, koronę i całe królestwo!
A zatem tak wyglądała prawda o przyszłości. Taki los czekał Muskarię! Pieśniarka przeniknęła
na królewski dwór. Wraz ze swoimi sługusami uśpiła czujność króla i jego poddanych, narzucając
im naiwny sposób życia bez historii. Oszukali cały lud i tylko czekali na to, żeby przejąć władzę.
Oczywiście pieśniarka osłabiła również Ogień Wizji. Kiedy płomień stracił moc, mieszkańcy
Muskarii przestali jasno myśleć. Gdy znikła przyszłość, czas zwolnił, niemalże się zatrzymał!
Dlaczego nie zgasiła ognia do reszty? Musiało istnieć jakieś wyjaśnienie. Ogień Wizji mógł być
przydatny później, gdy kobieta przejmie władzę. Byłby dobrym narzędziem do utrzymywania ludu
w ryzach.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz