niedziela, 22 czerwca 2014

Rozdział 2:Konkurs talentów

Tej nocy Taranee miała dziwny sen. Znowu była w parku z aparatem fotograficznym. Idealny,
biały, trujący grzyb rósł na trawniku, a wokół niego mnóstwo mniejszych. Był tam też jednak inny
grzyb, brązowy, trochę postrzępiony i niezbyt ładny. A potem nagle nie był to już grzyb, tylko mały
człowieczek w brązowym kapeluszu. Krzyczał coś bardzo zdenerwowany ale choć Taranee bardzo
się starała, nie mogła zrozumieć ani słowa.
Obudziła się z dziwnym uczuciem, jak to zwykle bywa po wyrazistych snach. Oczami duszy
wciąż widziała tego człowieczka.
-Śniadanie gotowe! - zawołał z kuchni jej tata. - Zejdź na dół, zanim herbata wystygnie!
Taranee potarła zaspane oczy. Obraz ze snu zaczął blednąc. Zauważyła swój aparat i pomyślała,
że po szkole poprosi Will o pomoc. Will znała się na komputerach, będzie wiedziała, jak zgrać
zdjęcia i oglądać je na monitorze.
Tata zrobił już tosty i siedział przy stole z filiżanką kawy.
-Dobrze spałaś? W niebieskim kubku jest herbata, chyba już się zaparzyła. Pozostali zjedli już
śniadanie i wyszli.
Taranee pocałowała tatę w policzek i wzięła niebieski kubek z tacy. Niebieski... Niebieski?
Uniosła kubek do ust. To miało coś wspólnego z niebieskim...
Ten niebieski ogień ma niezwykłą moc...
Te słowa pochodziły z jej snu. Wszystkie obrazy zniknęły już z jej umysłu, ale słowa wciąż
tkwiły w nim wyraźnie. Taranee wzięła kawałek tostowego chleba, ale nie zaczęła jeść. Wiedziała,
że we śnie były też inne słowa, i niemal mogła dokończyć zdanie.
-Dlaczego tak się zamyśliłaś? - spytał tata ze śmiechem. - Może jeszcze śpisz?
*
Na całym szkolnym boisku trwały ożywione rozmowy na temat zbliżającego się konkursu
talentów. Przechodząc tamtędy, Taranee zobaczyła, jak ktoś staje na rękach, a ktoś inny wykonuje
magiczne sztuczki. Jeden opisywał swój obraz, a dwóch innych rozmawiało o partii szachów.
Każdy mógł z czymś wystartować w konkursie.
Pojawiła się Cornelia i przywitała się z przyjaciółką. Śpieszyła się do klasy, ale odwróciła się
przez ramię i zawołała:
-Słyszałam od Irmy, że zaprezentujesz swoje zdjęcia w konkursie. Powodzenia!
*
Zaczęła się lekcja historii. Była bardzo ciekawa, ale Taranee wciąż błądziła myślami gdzie
indziej.
Ten niebieski ogień ma niezwykłą moc,
Bo w jego płomieniu przyszły widać los.
Jej oddech stał się szybszy. To było to! Tak brzmiał drugi wers. Był też dalszy ciąg, wiedziała, że
był! Ale im bardziej się starała, tym bardziej sen jej umykał. Zupełnie jakby próbowała złapać
łasicę.
-No, Taranee, możesz odpowiedzieć?
Taranee ocknęła się, a jej świadomość wróciła na lekcję historii. Zmieszana pokręciła głową.
-Przepraszam, nie słyszałam pytania.
Nauczyciel, pan Collins, zgromił ją wzrokiem, jednak odpuścił. Taranee należała do uczniów,
którzy na ogół wyróżniali się na lekcjach. Poprosił o odpowiedź kogoś innego.
„Niebieski ogień - pomyślała Taranee - to dziwe-, Niebieski ogień, który pokazuje przyszły los?
Przepowiada przyszłość. Ale kiedy? I dlaczego?”.
Zaczęła myśleć, że ten sen mógł być bardzo ważny. Minęło już sporo czasu, od kiedy ostatnio
wezwano grupę W.I.T.C.H. do wykonania jakiegoś zadania.
„Na przerwie opowiem ten sen pozostałym Straż niczkom” - postanowiła Taranee.
Przerwa jednak przyszła, potem minęła, a Taranee nie znalazła odpowiedniej chwili. Hay Lin
pokazywała projekty ubrań, które zamierzała uszyć na konku talentów, otaczał ją więc wianuszek
dziewczyn. Rysunki ukazywały Irmę w czymś o jasnej niebieskofio letowej barwie, z długimi
spływającymi rękawami; Zostały narysowane miękkimi pastelowymi kredkami i były nadzwyczaj
piękne.
-Super, Hay - powiedziała Taranee. - To jest śliczne.
Hay Lin roześmiała się z radością. Wiele osób podziwiało rysunki.
-A co u ciebie? - spytała. - Przypuszczam, że weźmiesz udział w konkursie.
Taranee wzruszyła ramionami. Konkurs talentów nie wydawał się taki ważny.
-Nie wiem - powiedziała. - Właściwie to nie przepadam za rywalizacją... głównie dlatego, że...
no, to nie jest takie ważne.
-A mimo to jest najlepsza - wtrąciła Irma, która pojawiła się w korytarzu. - Nieważne, ile się
człowiek uczy, Taranee zawsze ma lepsze wyniki. To jest nieustanny konkurs!
-Nieprawda - zaoponowała Taranee. - Czy to moja wina, że nauka przychodzi mi tak łatwo?
Trudno to nazwać rywalizacją.
*
Następna była przerwa obiadowa. Cała szkoła oszalała. Uczniowie rozmawiali, snuli plany,
rysowali i pisali. Każdy miał mnóstwo pomysłów na konkurs talentów. Przez dwa dni miało nie być
normalnych lekcji, żeby wszyscy mogli się przygotować. Konkurs zaplanowano na sobotę, mieli
pojawić się na nim rodzice i rodzeństwo uczniów. Taranee zgłosiła się na ochotnika do obsługi
stołówki.
-Nie wiem, czy wezmę udział w konkursie - odpowiedziała na pytanie pewnej dziewczyny. - A
jeśli nawet, moje zdjęcia będą po prostu wisiały na ścianie. Nie muszę się nimi zajmować.
Will jako jedyna zachowywała się normalnie. Taranee spytała, czy przyjaciółka pomoże jej po
szkole obejrzeć zdjęcia w komputerze.
-Jasne - odparła Will. - Nadal nie wiem, z czym wystartuję. Wybrałabym pływanie, jednak sport
nie wchodzi w grę. Nauczyciele mówią, że to konkurs: dla wszystkich, którzy ze sportem nie radzą
sobie na lepiej.
Westchnęła i dodała, że także Comelia nie wje jeszcze, co robić. Taranee pokiwała głową. I
-Chciała jeździć na łyżwach, co? I
-Tak - powiedziała Will - ale o tym też nie ma mowy. Teraz kilka dziewczyn próbuje ją
przekonać do udziału w konkursie piękności.
-Jak znam Comelię, pewnie łatwo będzie ją przekonać - stwierdziła Taranee z uśmiechem.
Rozległ się dzwonek. Zanim każda poszła w swoj stronę, dziewczyny umówiły się na
popołudnie.
-Pójdę do domu po aparat, a potem przyjadę do ciebie na rowerze - oznajmiła Taranee.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz